Od 24 lutego 2022 roku do dziś granicę z Polską przekroczyło ponad 5 milionów obywateli Ukrainy uciekając przed wojną. Część wróciła. Gdy Rosja napadła na Ukrainę, panika udzieliła się także Polakom. Objawiało się to kolejkami do punktów paszportowych, do banków, a także na stacjach benzynowych. Masowego exodusu Polaków nie odnotowano. Były jednak obawy i niepokój. Ukraińcy zostali bezpośrednio narażeni na niebezpieczeństwo utraty życia i mienia. Ciągłe alarmy bombowe, ataki na obiekty cywilne, akty ludobójstwa, tortury i przymusowe przesiedlenia stały się codziennością na ukraińskiej ziemi.
Kobiety z dziećmi, niepełnosprawni, starcy, a często całe rodziny wyruszyły w nieznane. Najczęściej do Polski. Zwykli ludzie pomagali zwykłym ludziom. Polacy spontanicznie ruszyli do punktów granicznych z termosami, kocami, żywnością, lekami, odzieżą. Organizowali transport. Wielu obywateli Ukrainy było wycieńczonych, często długą podróżą. Był luty. Zima. Otwarliśmy swoje domy uchodźcom. Zamieszkaliśmy wspólnie pod jednym dachem. Wspólnie organizowaliśmy codzienność. Tak też się stało pod naszym dachem. Dzieci dorosły, wyprowadziły się więc mieliśmy trochę wolej przestrzeni.
Organizacyjnie i rzeczowo wsparli nas współpracownicy, rodzina, znajomi i nieznajomi. Zaprosiliśmy do nas 6-osobową rodzinę w tym dwoje niespełna rocznych bliźniąt. Cóż, też wychowaliśmy bliźnięta, więc to był dla nas taki trochę powrót do przeszłości. Po miesiącu dwie osoby zdecydowały się na powrót do Ukrainy. Dzieciątka i mama z babcią zostały z nami na dłużej.
Na początku musieliśmy się do siebie przyzwyczaić. Nasi goście długo nie mogli zrozumieć tego, że wielu Polaków po prostu zaprosiło do siebie uciekających Ukraińców. Minęły dwa miesiące zanim z ich strony padło pytanie „dlaczego?”. Cóż. Odpowiedź była prosta „bo tak trzeba było”. Nie wyobrażaliśmy sobie, że mając dobre warunki lokalowe zostawimy przerażonych ludzi, z dziećmi gdzieś w halach. To byli dla nas zupełnie obcy ludzie.
Razem gospodarowaliśmy. Po jakimś czasie weszła ustawa o pomocy uchodźcom. Daliśmy wspólnie radę. Były różne wyzwania. Nawet takie, jakie mleczko dla dzieci dobrać aby było najbardziej zbliżone składem to tego które miały podawane na Ukrainie. Przykro nam było jak po ponad trzech miesiącach wracali do siebie, do Ukrainy. Zżyliśmy się. Pozostajemy w kontakcie i mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Nam do dziś pozostał nawyk codziennego sprawdzania przebiegu wojny w Ukrainie.
Z niepokojem śledzimy wydarzenia, tym bardziej, że mamy już o kogo. Oby wreszcie zapanował pokój.